Caroline:
Ze snu wyrwał mnie bardzo głośny hałas. Po paru sekundach
zrozumiałam, iż tym hałasem jest dźwięk dzwonka od drzwi. Nie chciałam jeszcze
wstawać, ale osoba., która bezczelnie mnie obudziła nie miała zamiaru mi
odpuścić. Dzwonek rozbrzmiewał teraz nieprzerwanie na tyle mocno, że
nie pomagało nawet przykrycie głosy stosem poduszek. Wściekła wstałam z łóżka i
powędrowałam w stronę drzwi.
- Już idę! - wrzasnęłam, przecierając oczy dłońmi.
Kiedy
dotarłam w końcu do drzwi przeciągnęłam się mocno i szybkim ruchem pociągnęłam
klamkę. O dziwo, widok przede mną wcale mnie mnie zdziwił. Ujrzałam niską,
szczupłą dziewczynę o czarnych włosach i pociągłej twarzy. Tuż za nią
stał niezwykle przystojny, wysoki mężczyzna. On także miał czarne
włosy, które znakomicie wyglądały w połączeniu z bladą cerą. Innymi
słowy zobaczyłam po prostu Bonnie i Damona.
- Siema Barbie!- powitał mnie z szyderczym uśmieszkiem
wampir. - Oj, co ja widzę, skoro nie ma twojego wilczka to dla
kogo założyłaś taką skąpą koszulką nocną... - uniósł jedną brew. -
Blondi naprawdę miło mi, że się tak dla mnie - niestety nie zdążył
dokończyć, ponieważ moja przyjaciółka rzuciła w nim jednym z tych swoich
niezwykłych spojrzeń, po których Damon zwijał się z bólu. Nie zwracając
uwagi na swego towarzysza odwróciła się do mnie.
- Caroline, przyszłam, a raczej przyszliśmy do ciebie w sprawie Eleny. - powiedziała z zatroskaną miną.
- Caroline, przyszłam, a raczej przyszliśmy do ciebie w sprawie Eleny. - powiedziała z zatroskaną miną.
- Co się stało? - zapytałam, a po chwili wszystko do mnie
dotarło, zrozumiałam. - No tak..... jak ona to znosi? - zapytałam patrząc na bruneta
, który masował skroń.
- No właśnie, jest z nią duży problem - zaczęła ze smutkiem.
- Ona.... ona sobie z tym nie radzi..... co prawda przeszła już pełną
przemianę, ale od tego momentu nie chce pić krwi - wykrzyknęła przez łzy. - Nie
wiem, co mam zrobić, nikogo z nas nie słucha, a poza tym jest wściekła na
Damona.
- Na niego? Za co? - zapytałam z szokiem. Często
się kłócili, ale to właśnie on był z nią w najtrudniejszych
momentach.
- Nie ma o czym gadać, stara historia - powiedział z
teatralnym uśmiechem chłopak.
Mimo, iż udawał nieprzejętego całą
sytuacją to i tak wiedziałam, że jest bardzo zmartwiony. To oczywiste, przecież
ją kocha.
- Car, proszę cię porozmawiaj z nią....- powiedziała po czym
z całej siły przytuliła się do mnie.
- Dobrze, porozmawiam z nią - stwierdziłam, wyrywając się z
żelaznego uścisku.
Bonnie patrzyła na mnie z wdzięcznością, ale także z
niesamowicie wyczuwalnym współczuciem.
- Powiedz, a jak ty się trzymasz? - zapytała niepewnie bojąc
się mojej reakcji. Nie zwracając uwagi na Damona odpowiedziałam jej z radością
- Wszystko jest już w porządku, naprawdę. - stwierdziłam z
powagą. Moja przyjaciółka odwzajemniła uśmiech, lecz po chwili znowu mina jej
zrzedła.
- Jest jeszcze jeden problem Barbie. - nagle do rozmowy
włączył się Damon - Bo widzisz nasza szalona hybryda Klaus, z pewnością będzie
chciał skręcić kark swojej dawczyni krwi, która właśnie stała się wampirem,
więc gdybyś mogła zająć się nim to było by..... super! - przy ostatnim
słowie zrobił przerwę dobierając słowo tak aby mieć pewność, iż na pewno do
mnie dotarło.
- Damon! - Bonnie od razu skarciła go wzrokiem.
- Ok, Bonnie spokojnie, rozumiem..... - powiedziałam łapiąc
ją za ramię. - Wiesz co, jest dopiero 9:00, więc myślę, że mogę przyjść do
Eleny trochę później, zwłaszcza, że mam jeszcze kilka spraw do załatwienia... -
mówiąc że mam jeszcze kilka spraw do załatwienia, myślałam tylko o jednym,
a mianowicie o spotkaniu z Klausem. Na samą myśl o tym zrobiło
mi się gorąco.
- Przyjdę ok 15:00 dobrze? - zapytałam z czystej grzeczności.
Wiedziałam przecież, ze przyjmą mnie o każdej godzinie.
- Ok, to do zobaczenia - powiedziała wiedźma po czym w
bardzo szybkim tempie oddaliła się w kierunku samochodu wampira.
- Do zobaczenia - krzyknęłam, znikając za zamykającymi się
drzwiami.
Usiadłam na skraju łóżka popijając czerwony, życiodajny płyn.
- Ach, uwielbiam słodkawy posmak BRh + - szepnęłam po
ciuchu. Zaczęłam zastanawiać się co powinnam zrobić. Iść do Hybrydy, czy nie
iść.... oto jest pytanie. Z jednej strony był zły i brutalny, ale za
to z drugiej.....
- Muszę to zrobić dla Eleny - powiedziałam, mając nadzieję,
iż te słowa przemówią do mojego serca.
Szybko wstałam i powędrowałam w stronę szafy. Było
bardzo ciepło więc postawiłam na obcisły top na ramiączkach i mini w
kwiaciaste wzory. Do tego granatowe szpilki i mała, czarną kopertówkę. Szybki
makijaż i byłam gotowa do wyjścia. Jak zawsze jeszcze raz stanęłam przed
lustrem oglądając się od a do z.
Jedna i jedyna rzecz, która rzuciła mi
się w oczy to fakt, że we własnym odbiciu ujrzałam kobietę, która nie tylko
wyglądała pięknie, ale także niezwykle pociągająco. Wyglądała, jakby szykowała
się na spotkanie przez cały dzień. ,, Po co ja się tak wystroiłam'' - przeszła
mi przez głowę myśl, ale szybko ją zignorowałam. Pełna niepewności powędrowałam
i kierunku willi Mikaelson'ów.
Klaus:
Obudziło mnie niemiłosiernie głośne walenie, bo pukaniem
tego nie można było nazwać, w dębowe drzwi.
- Już, już..... - zawołałem ubierając spodnie. Szybkim
ruchem złapałem koszulę i narzuciłem ją na siebie
nie zapinając guzików. Zbiegłem po schodach i
spokojnie otworzyłem.
Widok przede mną od razu mnie rozweselił. W końcu
nie codziennie spotyka się swoją ukochaną przed swoim
domem. Uśmiechnęłam się delikatnie, zobaczywszy, jak moja księżniczka
lustruje mój goły tors z rozchylonymi wargami.
- Caroline, nie spodziewałem się ciebie o tak
wczesnej porze.... - powiedziałem i posłałem jej łobuzerski uśmieszek.
- Mam sobie iść? - spytała z powagą. Z lekka
zszokowany jej zachowaniem od razu odsunąłem się i gestem ręki zaprosiłem ją
bez słowa do środka. Dziewczyna spojrzała na mnie i
powoli przekroczyła próg mojej rezydencji.
Nie czekając
długo odwróciła się do nie i zarzuciła wzrok prosto w moje oczy.
Przybliżyłem się do niej o kilka kroków, tak aby dzieliły nas tylko centymetry.
Caroline zadrżała, a jej serce zaczęło pracować szybciej. Nagle odsunęła się i
zaczęła mówić
- Klaus...... - tak wspaniale wymawiała moje imię, iż
mógłbym tego słuchać non stop. Czułem jak się denerwuje, a jej oddech staje się
coraz to bardziej płytki i nerwowy.
- Tak najdroższa..... - chciałem jej pomóc w wykrztuszeniu
tego co miła mi do powiedzenia.
Znowu przybliżyłem się do niej, lecz tym razem
Caroline nawet nie uniosła głowy. Wpatrywała się w podłogę zaciskając
przy tym ręce w piąstki.
- Ja chciałabym się ciebie zapytać czy to ty wymazałeś
członkom rady pamięć. - powiedziała na jednym tchu unosząc przy tym
delikatnie swoją pociągłą twarzyczkę.
- Bonnie powiedziała mi o twoich kłopotach, więc
postanowiłem ci pomóc, to naturalne.. - stwierdziłem, po czym delikatnie
złapałem kosmyk włosów mojej królewny. Zacząłem się nim bawić muskając przy tym
jej dekolt. Caroline delikatnie przygryzła wargę.
- Nie Klaus, to nie jest naturalne, nie robi się takich
rzeczy od tak, po prostu...... - chciała coś jeszcze powiedzieć, ale gwałtownie
wszedłem jej w słowo
- Caroline, to jest naturalne jeśli robisz coś takiego dla
osoby na której ci zależy. - powiedziałem, a po chwili złożyłem na jej ustach
namiętny pocałunek....
Co o tym sądzicie??? Wiem, że przerwałam w najmniej odpowiednim momencie, ale spokojnie, następny rozdział pojawi się góra za 2 dni.... Bardzo proszę o komentarze :)