Caroline:
Posadził mnie na jakiejś maleńkiej
szafeczce, a następnie przygwoździł do ściany. Spinałam uda
i wsuwałam się coraz to głębiej w ścianę, byle tylko nie ocierać się
swoim ciałem o ciało Klausa. Nie przynosiło to jednak żadnych skutków. Byliśmy
coraz bliżej siebie...
Nie wiem jakim cudem moje ręce powędrowały
ku górze. Może miały nadzieję, iż poradzą sobie z przeciwnikiem o stokroć
razy silniejszym od nich, jednak Niklaus nie miał zamiaru siłować się z
nimi. Chwycił mnie za dłonie i przyłożył je do ściany. Dopiero teraz
zauważyłam, że cały czas miał spuszczoną głowę. Delikatnie przysunął swoją
twarz do mojego ramienia. Poczułam, że moje ciało przeszywa dreszcz. Zaczęłam
ciężko dyszeć i powoli zamknęłam oczy.
Wiedziałam, że koszmar z lasu zaraz powróci.
Byłam pewna, że hybryda zaraz rzuci się na mnie i zmusi mnie do wylądowania z
nim w łóżku. Bałam się tego, a zarazem czekałam aż w końcu zacznie. Nie
wiem dlaczego, ale podświadomie chciałam tego. Chciałam, żeby mnie zdominował.
Co jak co, ale tylko w jego ramionach czułam się jak
najbardziej pociągająca dziewczyna na świecie.... Matko! O czym
ja w ogóle myślę?! Przecież ja nie mogę! Nie z nim! Nie z
Klausem!
Nagle z rozmyśleń, a raczej z wojny
myśli wyrwał mnie spokojny, namiętny, a zarazem przepełniony rozpaczą głos
Klausa.
- Przepraszam.... miałaś rację, jestem potworem...
uciekaj stąd.... - powiedział, po czym opuścił głowę. Od razu pościł moje ręce
i odsunął się o kilka kroków cały czas nie podnosząc wzroku z podłogi.
Pierwszy raz nie wiedziałam co mam zrobić.
Mimo tego, że mój mózg krzyczał tylko jedno słowo, a
mianowicie ,, uciekaj'' to serce podpowiadało mi abym tego nie robiła.
Przecież on żałował tego co mi zrobił. Pewnie to tak naprawdę ja jestem winna
temu co między nami zaszło. To ja od zawsze za namową moich przyjaciół
manipulowałam jego uczuciami byle tylko Elenka była bezpieczna. Nikogo nie
obchodziło to, czy przy kolejnej misji z cyklu ,, blondi zajmie się
Klausem, a my resztą '' nie zginę. Właściwie to dzięki
jego wielkoduszności miałam okazję tu stać. To on mnie ratował. Dobrze
wiedziałam, że coś do mnie czuje, ale oczywiście nigdy nie traktowałam tego
poważnie.
Jak ja nienawidziłam właśnie takiej
okropnej burzy myśli w mojej głowie. Z jednej strony wiedziałam, że w znacznej
mierze to ja się do tego przyczyniłam, a z drugiej.... Nie, to nie jest moja
wina ! Jeny, jak ja mogę być zawsze taka głupia!
Klaus próbował mnie..... Matko! Dopiero teraz dotarło do mnie, co on
chciał mi zrobić. O nie! Nie daruje mu!
- Ty pieprzony sukinsynie! - wrzasnęłam, zeskakując z
dębowego mebla. Dziwne było dla mnie to, iż Klaus nawet nie raczył na mnie
spojrzeć. Widziałam tylko, że coraz to bardziej zaciska pięści i usta, ale w
tamtej chwili wcale się tym nie przejęłam i dalej ciągnęłam swój monolog:
- Co? Nagle ci mowę odjęło? Nie masz mi nic do powiedzenia?
Wiesz co, brzydzę się tobą. Tak, brzydzę się tobą. Jak można być tak zepsutym,
żeby najpierw mówić, że niby mnie kochasz, a potem potraktować mnie
gorzej niż szmatę? - chciałam powiedzieć jeszcze tak wiele, ale nie pozwoliły
mi na to łzy, które spływały coraz szybciej po mojej twarzy.
Nagle pierwotny uniósł głowę.
Zobaczyłam, jak jego twarz wykrzywiona jest w grymasie cierpienia.
Widziałam jak męczył się żeby coś mi powiedzieć, ale sam nie wiedział od czego
zacząć....
Klaus:
Stałem i nie wiedziałem co mam jej
powiedzieć. Caroline, moja najdroższa, moja królewna patrzyła teraz
na mnie jak na prawdziwego potwora. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, iż ma
rację. Jak mogłem być, aż tak bezmyślny, żeby zrobić jej coś takiego. Nie
wiedziałem co mam jej teraz powiedzieć, po prostu nie wiedziałem.
- Caroline, ja - zacząłem niepewnie, ledwo co
wyrzucając z siebie kolejne słowa. - ja nie wiem co we mnie wstąpiło..... -
wiedziałem, że takie tłumaczenia nic mi nie przyniosą, ale cóż musiałem jakoś
zacząć. Zerknąłem na moją ukochaną. Widziałem w jej oczach złość, smutek i coś
jeszcze, coś co przypominało mi poczucie winy.
- Wiem, że pewnie po tym co ci dziś zrobiłem te słowa nie
będą miały dla ciebie najmniejszego znaczenia, ale cóż muszę ci to powiedzieć,
po prostu muszę ..... - Podszedłem do niej bliżej. Nie odsuwała się,
więc postanowiłem chwycić ją za podbródek. Nie odepchnęła mojej ręki, więc
stwierdziłem, że to czas aby w końcu dokończyć to co zacząłem mówić.
- Caroline, ja.... ja... ja cię kocham, ja naprawdę cię
kocham - wyszeptałem ledwo powstrzymując się od płaczu. - Zrobiłbym dla ciebie
wszystko, oddałbym za twój jeden uśmiech moje własne życie. - uśmiechnąłem się,
lecz jedna nieposłuszna łza spłynęła po moim policzku. Moja
księżniczka spojrzała na nią po czym delikatnym muśnięciem otarła
ją. Odwróciła wzrok w stronę okna i uśmiechnęła cię delikatnie.
- Nie wiedziałam, że ty płaczesz. - stwierdziła
krótko. Zaśmiała się i po chwili odwróciła w moją stronę.
- Widzisz, ja też nie wiedziałem że płacze, do
dziś - pokręciłem delikatnie głową - ty tak na mnie wpływasz.- powiedziałem i
posłałem jej łobuzerski uśmieszek w celu rozluźnienia atmosfery. Caroline kiedy
tylko go ujrzała zaczęła szczerze się śmiać.
Po chwili beztroski spoważniała i
zwróciła się do mnie.
- Muszę już iść. - powiedziała i odwróciła się w kierunku
drzwi. Dopiero teraz spostrzegłem, że nie ma na sobie bluzki i paraduje jedynie
w staniku. W niezwykle szybkim tempie stanąłem tuż przed nią i
spytałem:
- Nie potrzebujesz może jakiejś koszulki - spojrzałem na jej
dekolt, a następnie uśmiechnąłem się przenosząc swój wzrok
na ogromną szafę stojącą tuż obok łóżka. Caroline speszyła się,
ale także posłała mi delikatny uśmieszek. Ucieszyło mnie to, ponieważ miałem
nadzieję, że już niedługo moja ukochana zapomni o tym co się stało.
W mgnieniu oka znalazłem się przy szafie.
Szperałem w niej chwilę szukając czegoś odpowiedniego dla mojej księżniczki.
Ach, jaka ta dziewczyna była niezwykła! Przez stulecia spotykałem się
z wieloma kobietami. Z niektórymi spędzałem noc, inne po prostu
zabijałem. Była tylko jedna kobieta, którą naprawdę szczerze pokochałem. Miała
na imię Tatia. Była równie piękna jak Caroline. Zakochałem się w niej kiedy
jeszcze byłem człowiekiem. ,,Stare, dobre dzieje" - pomyślałem.
Nagle w szafie znalazłem, nie wiem jakim cudem, T- shirt mojej siostrzyczki.
Bez chwili namysłu wyciągnąłem go i z uśmiechem podałem mojej ślicznotce.
Caroline zrobiła nietęgą. Popatrzyła na mnie i ze skwaszoną miną stwierdziła.
- No cóż.... To ,, coś'' wygląda jak z średniowiecza, nie
założę tego. Co by pomyśleli cudzie widzący mnie na ulicy?- spytała i po chwili
oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Słonko, nie sądzę żeby ulice MF były zapełnione paparazzi
o godzinie 23: 45.- Powiedziałem, zerkając na zegarek wiszący nad biurkiem. Car
wytrzeszczyła oczy i spojrzała na wyświetlacz komórki.
Caroline:
- O matko, która już godzina!- mówiąc to złapałam się za
głowę. - Teraz naprawdę muszę już lecieć. Moja mama pewnie strasznie się
denerwuje.
Już byłam przy drzwiach, kiedy nagle ujrzałam
przed sobą Klausa.
,, Jeny, on nigdy nie przestanie torować mi drogi'' -
pomyślałam i potrząsnęłam głową. Oczywiście, moje nogi ugięły się, a serce
pompowało krew na pełnych obrotach. Pierwotny wyczuł to i subtelnym
ruchem poprawił koszulkę , którą założyłam. W mojej
głowie zaświeciła się czerwona
dioda sygnalizująca ucieczkę, ale nadal próbowałam zachować
pozorny spokój przed wampirem. On tylko uśmiechnął się szarmancko i
powiedział
- Jest naprawdę późno, nie powinnaś sama chodzić po
ulicy o takiej godzinie. - stwierdził ojcowskim tonem.- Podwiozę cię. - i znowu
ten łobuzerski uśmieszek. Patrząc na niego zdałam sobie sprawę, iż jest
nieziemsko przystojny. Ach, te oczy i usta wpływały na mnie jak najsilniejszy
narkotyk.
Nagle zdałem sobie sprawę że nie stoję,
a siedzę i nie w sypialni Klausa, a w jego czarnym ferrari. Miałam złe
przeczucie. Jakiś głos podpowiadał mi, że nie powinnam tego robić, że pakuję
się w kłopoty. Nie zwracając na to uwagi zapięłam pasy. Klaus odpalił
auto i pognaliśmy w kierunku mojego domu...
Co o tym myślicie? Wiem, że rozdział był nudny, ale musiałam
jakoś wybrnąć z sytuacji stworzonej przez Klausa;) Bardzo proszę o
komentarze :) Obiecuję, iż następny rozdział będzie dłuższy.
Śliczny rozdział, ale mam jedną uwagę... Bowiem kończysz w tak zajebistych momentach! Ach... Aż chce się więcej, bo czuje się niedosyt! Mam nadzieję, że kolejny będzie szybko i czy mogłabyś dodać obserwatorów? Chciałabym się dodać. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Esme. ;*
Wielkie dzięki! To co mówisz bardzo mnie podbudowuje, tym bardziej, że myślałam o tym aby przestać pisać bloga ;)
OdpowiedzUsuńhttp://be-safe-and-sound-klaus-caroline.blogspot.com/ nowa część zapraszam :*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ! No po prostu brak słów ! ;D Zgodzę się z Esme ... kończysz w tak zajebistych momentach ! :D Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ! Pozdrawiam ;**
OdpowiedzUsuń