niedziela, 11 listopada 2012

Rozdział 16

Caroline:

            Cholera! Dlaczego akurat moje życie musi być jednym wielkim bagnem!?Jak zwykle to ja muszę obrywać najbardziej w skórę. Jak zawsze... Najpierw śmierć Tylera, potem Klaus, no i jeszcze na dobitkę utrata przyjaciół. Świetnie, po prostu rewelacyjnie.
           Jadąc do Grilla cały czas rozmyślałam o wszystkim co zaszło u Salvatorów. Miałam ochotę zatrzymać samochód i zacząć jak zawsze w takich sytuacjach ryczeć. Wypłakać wszystkie swoje smutki, wszystko to co mnie gnębi.... O nie ! Nie tym razem. Mam już dosyć użalania się nad sobą. Dosyć bezsensownego płaczu. W tamtej chwili jedyne czego było mi trzeba to osoby, która mnie przytuli, wysłucha, pocieszy... Niestety po chwili rozmyślań zdałam sobie sprawę z tego, iż ja nie posiadam już żadnej takiej osoby, żadnego przyjaciela.... Zastałam sama. Wszyscy mnie opuścili. Nadal nie mogłam zrozumieć kim trzeba być, żeby chcieć mnie tak perfidnie wykorzystać.... No fakt zapomniałam... Trzeba być Eleną.        
             Jedynym plusem tego wszystkiego było to, że w końcu dotarłam do miejscowego baru. Ospale wysiadłam z auta, po czym skierowałam się w stronę drzwi. Kiedy je otworzyłam od razu moje zmysły się wyczuliły.
- Poważnie!? - syknęłam, widząc Klausa wpatrującego się we mnie.

Klaus:

           Siedziałem przy barze patrząc w oczy mojej królewny. Natychmiast zauważyłem, że coś jest nie tak. Caroline była strasznie blada, a jej twarz była wykrzywiona w grymasie złości i smutku. Powoli zaczęła zbliżać się w moim kierunku. Nie powiem, byłem tym nie lada zdziwiony, ponieważ byłem święcie przekonany, że po naszym ostatnim spotkaniu wampirzyca będzie mnie omijać szerokim łukiem. Ona natomiast bez pośpiechu przeszła przede mną, a następnie zajęła miejsce obok.
- Poproszę martini, albo nie... poproszę czystą... - powiedziała beznamiętnie do barmana.
             Przez cały ten czas wpatrywałem się w nią z niemałym zdziwieniem.
- Jeny, przestań się w końcu tak na mnie gapić! - niespodziewanie moja bogini spiorunowała mnie wzrokiem. Prychnęła tylko, przerzuciwszy wzrok na palce, którymi nerwowo pukała czekając na alkohol.
- Nie wiedziałem, że anioły preferują ,,czystą,, - stwierdziłem z nutką sarkazmu. Nie musiałem długo czekać na reakcję Caroline. Momentalnie wybuchła śmiechem, po czym szybko schowała twarz w dłoniach.
- Nie będę płakać.... Nie będę płakać! - zaczęła po cichu powtarzać próbując uspokoić swój oddech.
- Caroline, co się stało? - zapytałem niepewnie po chwili milczenia.
- Nic, no może prócz tego, że życie mi się wali, ale to taki mały szczegół..... - powiedziała patrząc nieobecnie w moje oczy. Od razu zrozumiałem o co chodzi.
- Co oni ci zrobili? - zapytałem w ze złością i gniewem.
               Kiedy Caroline usłyszała moje pytanie raptownie odwróciła się w stronę baru. Jej ręce drżały, a ona sama przygryzała wargę. Widziałem, że dziewczyna nie nie chce o tym mówić, jednak ja musiałem to wiedzieć. W tym też celu delikatnie ująłem ją za brodę, chcąc aby spojrzała mi w twarz. Na początku nie chciała się do mnie odwrócić,  ale w końcu to zrobiła.
- Klaus, zrozum ja.....- na chwilkę przymknęła oczy, żeby po kilku sekundach znów je otworzyć. - ja nie chcę o tym mówić, naprawdę nie mam na to teraz siły. Jedyne co chce teraz zrobić to po prostu się uchlać. - powiedziała ze smutkiem.
- Przecież doskonale wiesz, że alkohol ci nie pomoże... - stwierdziłem głaszcząc ją po policzku.
- Wiem , ale jakoś nie mam lepszego pomysłu jak sobie pomóc... - powiedziała ledwo powstrzymując się od urojenia łez.


Caroline:

              Już miałam wziąć w rękę kieliszek stojący przede mną, kiedy Klaus złapał moją dłoń. Próbowałam mu ją wyszarpnąć  ale niestety przynosiło to marny efekt. Wampir szybko zaskoczył z krzesła i próbował mnie także do tego zmusić.
- Wyjdźmy na zewnątrz ... - powiedział patrząc na mnie błagalnie.
-Nie mam ochoty nigdzie się ruszać. - stwierdziłam ze złością. On jednak nie dawał za wygraną i dalej ciągnął mnie za rękę. Po chwili stawiania mu oporu, zdałam sobie sprawę, że to i tak nie ma sensu i równie szybko co on zeskoczyłam z krzesła.
              Kiedy wyszliśmy z budynku Klaus zatrzymał się. Odgarnął kilka niesfornych loków z mojej twarzy, a potem delikatnie pocałował mnie w czoło.
- Zapytam jeszcze raz, co się stało? - zapytał z troską i żalem
- Po tym jak wyszedłeś... - zaczęłam powoli - zadzwoniła do mnie Elena. Chciała, żebym przyszła do Salvatorów no i tak też zresztą później zrobiłam. Byli tam wszyscy, Bonnie, Damon, Stefan, Matt... Stefan powiedział, że nie znaleźli jeszcze żadnego sposobu na tworzenie hybryd, więc... Oni chcieli... - zatrzymałam, czując, że dłużej nie dam rady. - chcieli, żebym się jakoś tobą zajęła.... żebym poszła z tobą do łóżka, żeby cię udobruchać po to abyś ich nie zabijał... - dokończyłam siłując się sama ze sobą. Raptownie poczułam ciepło ciała Klausa. Właśnie tego potrzebowałam. Tego, żeby ktoś się mną zainteresował, przytulił.
- Idioci! Jeszcze dzisiaj będą martwi! - krzyknął Klaus cały czas przytulając mnie.
- Nie proszę cie Klaus, nie rób im krzywdy, błagam cie nie zabijaj ich... - nie wytrzymałam i potok łez spłynął po mojej twarzy. Wampir, widząc mój stan przytulił mnie jeszcze mocniej i zaczął głaskać po włosach.
- Ciiii, już dobrze, nic im na razie nie zrobię - powiedział całując mnie w głowę.
              Nieoczekiwanie mój telefon wydał dźwięk oznaczający nową wiadomość. Szybko odsunęłam się od hybrydy i przeczytałam smsa. Kiedy tylko to zrobiłam  zaczęłam się śmiać przez łzy.
- O co chodzi? - spytał zdziwiony pierwotny.
- O to, że Elena jest u mnie w domu i cholernie chce ze mną porozmawiać...
- Choć... - powiedział tylko wampir po czym pociągnął mnie za sobą.
- Gdzie my idziemy? - zapytałam niepewnie, domyślając się odpowiedzi.
- Dzisiaj nocujesz u mnie. - poinformował mnie z łobuzerskim uśmiechem. - No chyba, że wolisz wrócić do siebie....
               Doskonale wiedział, że nie mogę, a raczej nie chcę wrócić do domu. W mgnieniu oka znaleźliśmy się w willi Klausa....  




A oto kolejny, 16 już rozdział! Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam was za to, że tak długo nie pisałam i za ten rozdział...;( Kurcze, wyszedł niesamowicie chaotycznie.... szkoda, że tak wyszło...:(
Nie pozostaje mi nic innego jak prosić was o komentarze...:)